tag:blogger.com,1999:blog-82348542300375375232024-03-05T11:46:10.934-08:00CoseeterneAnnie M.http://www.blogger.com/profile/05684094991937796272noreply@blogger.comBlogger4125tag:blogger.com,1999:blog-8234854230037537523.post-90459784337440250242014-12-24T05:16:00.003-08:002014-12-24T05:16:34.659-08:00Wesołych Świąt!<b>Chciałabym w tym szczególnym czasie życzyć Wam wszystkim wesołych, radosnych świąt spędzonych w rodzinnym gronie. Spełnienia marzeń prywatnych i zawodowych. Wymarzonych prezentów pod choinką. A przede wszystkim żebyście usiedli przy jednym stole z rodziną. Podzielili się opłatkiem. Zapomnieli o dawnych urazach, bo święta są także czasem przebaczenia. Życzę Wam dwunastu potraw na wigilijnym stole i uśmiechu na twarzach do końca roku. </b>Annie M.http://www.blogger.com/profile/05684094991937796272noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8234854230037537523.post-83355411151863811922014-12-17T08:20:00.001-08:002014-12-18T12:16:20.903-08:00[M] AmnezjaZapraszam Was na drugiego już One Shote'a ,którego dodaję tak szybko jak tylko mogę. Tym razem wyszedł dłuższy, tak jak chciałam. Czy jestem z niego zadowolona? O wiele bardziej niż z Winter, które muszę przyznać nie wyszło mi za bardzo. Z góry pragnę zaznaczyć, że w "Amnezji" to co Snape dał do wypicia na eliksirach to nie eliksir miłosny (Amortencja) tylko wywar, który ma na celu zidentyfikowanie osoby najbliższej sercu. Betowała: <a href="http://betowanie.blogspot.com/2014/06/alicja.html" target="_blank"><span style="color: black;">Alicja</span></a>, za co bardzo serdecznie chciałabym jej podziękować. Błędów było co nie miara, a ona wszyściutko wyłapała ;)<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<span style="text-align: right;">Pisałam słuchając:</span><span style="text-align: right;"> </span><a href="http://listenonrepeat.com/watch/?v=ga94wVeFBac#Ben_Cocks_-_So_Cold_(with_lyrics)" style="text-align: right;" target="_blank"><span style="color: black;">So Cold</span></a></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Leżała
na plecach. Nie mogła się poruszyć. Nie miała pojęcia, jak
trafiła do tego miejsca. Widziała sufit, kawałek ściany. Nie
czuła upływającego czasu. Sekund, minut, godzin, które wyrywały
się z jej zaciśniętych dłoni. Nie miała świadomości, że jest
ich coraz mniej, że upływają...</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
Była
w jakimś białym pomieszczeniu. Szpitalu? Możliwe.</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Może
ktoś do niej przyjdzie. Może zdejmie to zaklęcie, które blokowało
jej ruchy pozwalając jedynie na wodzenie wzrokiem po suficie. Może
wyjaśni. Co ona tu robi. Gdzie się znajduje. Może wypuści z tego
miejsca? Czas upływał. Nikt nie przyszedł. Aż wreszcie zdała
sobie sprawę, że to co ją trzymało w bezruchu... To nie było
zaklęcie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Usłyszała
kroki. Nareszcie! Ktoś idzie! Krok... Krok... Krok... Zbliżał się
do niej. Poczuła radość. W<i>ypuść mnie. Wypuść. Ale najpierw tu
podejdź... tak. Właśnie tak. Jeszcze kawałek. Proszę...</i> W
myślach błagała osobę zbliżającą się do jej łóżka, żeby
podeszła jeszcze na krok. Tak, żeby mogła ją zobaczyć. Nad nią
pochylał się młody mężczyzna. <i>Kim jesteś? </i>Zapytała w myślach
uszczęśliwiona, że wreszcie kogoś widzi, że ktoś do niej
przyszedł. Szkoda tylko, że mężczyzna nie mógł usłyszeć jej
myśli... Wtedy na pewno by jej odpowiedział. Ale nie słyszał,
więc zamiast odpowiedzieć, usiadł przy niej podsuwając sobie
krzesło, wcześniej będące poza zasięgiem jej wzroku.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">– Witaj,
Granger – powiedział. Miał interesujący głos. Znajomy. –
Zastanawiasz się pewnie, co tu robię, prawda? – Przyszedłem,
bo dowiedziałem się ,że Potter...</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Potter.
Znajome nazwisko. W myślach powtarzała je, jakby smakując tego,
jak brzmi. Skąd ona mogła je znać?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">– ...
i Weasley Cię nie odwiedzają. Dobrzy przyjaciele, prawda? Nie
jesteś jednak sama. Pamiętaj o tym. Wiewiórka cię odwiedzała,
gdy byłaś... w śpiączce. Gdy... spałaś, Granger.</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Wiewiórka?
Czy on mówi, że odwiedzało ją brązowo-rude stworzonko, chrupiące
orzeszki? Super!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">– Nie
wiem czy wiesz, ale Diabeł też był tu parę razy. Przychodził
czasem z Wiewiórką, czasami sam. Teraz jest mecz Quidditcha.
Gryffindor kontra Slytherin, więc Ruda i Blaise nie mogli przyjść.
Wiesz co? Chyba pierwszy raz w życiu mam nadzieję, że wygracie.
Ślizgoni mają zbyt słaby skład. Jedyny dobry jest Blaise.
Zrezygnowałem z gry, a Nott wybrał Diabła. Latanie nie jest już
takie samo jak przed wojną. Przestało być pełne beztroski, ciszy
i spokoju. Nadal latam, tyle, że przestałem grać w Quidditcha. Już
muszę iść. Opowiem Ci trochę więcej jutro. Ruda i Blaise wpadną
do Ciebie po meczu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Wstał,
odłożył krzesełko, na którym siedział, na miejsce, po czym
rzucając jej ostatnie spojrzenie, opuścił pomieszczenie. Zgodnie z
tym, co powiedział, przyszedł jakiś mężczyzna i kobieta o rudych
włosach, ale czy to byli Diabeł i Wiewiórka?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">– Hermiona...
– kobieta dopadła do jej łóżka pierwsza – Jak się trzymasz?
Podobno Draco był tutaj, gdy ja i Blaise byliśmy na meczu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;"><i>Draco?
To tak ma na imię ten chłopak?</i> Ginewra od razu zaczęła opowiadać
dalej... Po chwili do kobiety dołączył się także mężczyzna.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">– Hej,
Szczoteczko – przywitał się z uśmiechem. – Mam nadzieję, że
Smok nie był zbyt złośliwy...</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">– Blaise.
– Kobieta posłała mu ostre spojrzenie</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">– Słucham
Cię, Wiewióreczko?</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">– Uduszę.
– Kobieta zmrużyła oczy. Nienawidziła, gdy ktoś nazywał ją
Wiewióreczką. Wiewiórkę zdzierżyła, ale Wiewióreczkę... –
Ile razy mam Ci przypominać, że jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie
Wiewióreczką... – Mężczyzna przerwał monolog wściekłej
ukochanej w jedyny znany mu sposób... Złożył na jej wargach
delikatny pocałunek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">– Uduszę
Cię później, Zabini – mruknęła, przypominając sobie o
obecności nieruchomej przyjaciółki. – Widzisz, co ja z nim mam,
Miona? Same problemy... Zdrowiej szybko, kochana. My niestety musimy
już iść. Snape zadał esej na trzy stopy pergaminu o zastosowaniu
Eliksiru Słodkich Snów... Merlinie, jak ja mam znaleźć tyle na
temat...</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">– Hermiona,
pozwolisz, że ją stąd zabiorę? Jak się rozgada nie będzie miło.
– Blaise. Chyba tak nazywał się chłopak, który uśmiechnął
się do niej, a następnie wyciągnął za rękę kobietę
opowiadającą przyjaciółce o esejach, które będą musieli
napisać, sprawdzianach, które musi zaliczyć...</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Kiedy
za chłopakiem i kobietą zamknęły się drzwi w pomieszczeniu
zapadła cisza, ale nie taka nienaturalna i ciężka. Ta była nawet
przyjemna... Było po prostu spokojnie. Tak, jakby każdy szept mógł
wydawać się krzykiem. Taki stan trwał do następnego dnia, kiedy
najpierw przyszła kobieta w wieku około czterdziestu lat, ubrana w
fartuch. Machnęła nad nią różdżką, po czym zniknęła na
resztę dnia, choć do uszu dziewczyny nadal dobiegały odgłosy jej
krzątania się. Po pielęgniarce, którą kobieta zapewne była,
przyszła Wiewiórka, tym razem samotnie. Opowiadała co zdarzyło
się tego dnia w szkole, czym zajmowali się profesorowie. O czym
szeptano na korytarzach, rozmawiano w Pokoju Wspólnym. Powiedziała
jej także o wyniku wczorajszego meczu. Wygrał Gryffindor. Sto
dwadzieścia do sześćdziesięciu.</span></span></div>
<h1 class="western">
<span style="font-family: inherit; font-size: small;"><span style="color: black;">– <span style="font-weight: normal;">Wiesz
co, Mionka? Mam nadzieję, że szybko się obudzisz. Wszyscy za Tobą
tęsknimy i jest mi bardzo przykro, za mojego brata , który nawet
Cię nie odwiedził. Chyba muszę już iść... Wolałabym z Tobą
zostać, ale nie mogę. Wiesz, jak to jest... Przyjdę jutro. </span></span>
</span></h1>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Wyszła,
a zaraz potem przyszli chłopcy. Oni także usiedli tuż przy niej.
Tak, jak rudowłosa opowiadali jej o tym, co działo się w ciągu
dnia.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">– Wiesz
co, Granger... Przykro mi, ale muszę to powiedzieć. Potter dostał
szlaban z McGonagall. – pierwszy z młodych mężczyzn uśmiechnął
się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">– A
najlepsze jest za co – dodał drugi z nich. – Najpierw nazwał
Snape’a nietoperzym łajnem tylko za to, że znowu się uczepił
Twojej nieobecności, a później kiedy McGonagall zwróciła mu
uwagę i odjęła punkty, mruknął coś o kotce Filch'a, a ona była
pewna, że Potter mówi o jej animagicznej formie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">– Granger,
wiesz, że Wiewiórka jest najlepsza na swoim roku? Nawet Snape
powiedział coś, że musi iść do opiekunki Gryffindoru i zabronić
Wam spotykania się, bo źle na nią wpływasz. Dostała Wybitny z
eseju na temat Wywaru Tojadowego. Przybiegła do mnie cała
szczęśliwa i chwaliła Snape'a, jakby co najmniej ocalił ją przed
śmiercią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Następne
dni przebiegały podobnie. Była sama, nad ranem przychodziła
pielęgniarka, a później Wiewiórka, Diabeł i Draco, którzy
wychodzili dopiero późnym wieczorem zostawiając ją samą z
własnymi przemyśleniami. Mijały dni, miesiące... A ona chciała
po prostu wyrwać się z tego przeklętego bezruchu. Niezdolności do
normalnego funkcjonowania. Chciała zacząć żyć nie jedynie
egzystować, leżąc w łóżku i patrząc się w sufit. Wreszcie,
kiedy przyjaciółka odwiedziła ją po raz kolejny, dziewczyna
wytężyła całą siłę woli, żeby choćby drgnąć. Poruszyć
palcem, powiedzieć coś. Cokolwiek, żeby tylko dać rudowłosej
jakiś sygnał. Nic z tego. Jej ciało pozostało nieruchome pomimo
wielu prób, choć jej oczy nadal spoglądały na pannę Weasley.
<i>Wiewióra...</i>, Granger jęknęła w myślach z bezsilności. <i>Spójrz
mi w oczy. Patrzę na ciebie . Ja żyję.</i> Ginny pożegnała się i
wyszła, a jak co dzień jej miejsce przy łóżku brązowowłosej
zajął blondyn, który tak jak jego poprzedniczka nie patrzył w
oczy Gryfonki leżącej nieruchomo. Nie mógł więc zobaczyć w nich
chęci do życia, determinacji i tej przeklętej bezsilności.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">– Cześć,
Hermiono – przywitał się, siadając obok niej. – Wiesz co? Może
wyda Ci się to głupie, ale mam nadzieję, że szybko wrócisz i
będziesz mogła się poruszać. I nie mówię tego ze względu na
Ginny czy Blaise’a, ale ze względu na samego siebie...
Widzisz...na </span><span style="color: grey;">e</span><span style="color: black;">liksirach
Snape dał nam do wypicia coś, po czym... sam nie wiem jak Ci to
powiedzieć... po prostu, gdy tylko wypiłem zawartość fiolki,
poczułem, że mam osobę, dla której zrobiłbym wszystko... Mógłbym
przenosić góry dla tej jednej osoby. Tą osobą jest pewna piękna
gryfonka, w moim wieku, o oczach koloru czekolady, które są pełne
dobroci i ciepła. Bynajmniej kiedyś takie były.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;"><i>Nadal
takie są. Tylko ty nie chcesz podnieść wzroku... Spójrz na mnie,
Malfoy!</i></span></span></div>
<div class="western">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> – Ma
takie same, brązowe loki na około głowy, choć teraz raczej
układają się one w fale. Jest piękna, choć obecnie jedynie
patrzy się w sufit, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu, nie zdając
sobie sprawy z tego co mówię. O kim mówię. Ale może to i lepiej.
W końcu jeśliby wiedziała, zapewne trzasnęłaby mnie w twarz za
to, co właśnie zrobię. – Nachylił się nad nią składając na
jej wargach delikatny pocałunek, pełen tęsknoty i rozpaczy,
pragnienia bliskości. – Kocham Cię, Granger – powiedział
jedynie, po czym wstał i skierował się do wyjścia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;"><i>Dlaczego
wyszedłeś? Ja chyba też Cię kocham...</i>, pomyślała gdy drzwi
trzasnęły, a on opuścił pomieszczenie. Jeśli po wojnie jeszcze
wiem co to znaczy.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Powiedział
jej to. Co z tego, że była nieprzytomna? Zrobił z siebie idiotę.
Jak mógł, aż tak się zbłaźnić? Co z niego za kretyn... Wybiegł
po prostu opuścił Skrzydło Szpitalne, w którym leżała, wypadł
na Hogwarckie błonia i zatrzymał się dopiero, gdy stał nad
jeziorem. Opadł na trawę, zamknął oczy. Marzył tylko o jednym.
Żeby ona nie słyszała jego wyznania. Żeby zapomniała...
Cokolwiek, byleby nie prawiła mu wyrzutów i nigdy nie wracała do
jego słów... Z kolei jakaś jego część chciała, żeby
dziewczyna zapamiętała każde jego słowo, żeby się obudziła,
znalazła go i porozmawiała z nim szczerze nie ważne czy kochałaby
go czy nie. Przede wszystkim jednak pragnął ,żeby tylko się
ocknęła, żeby żyła...</span></span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.75cm;">
<span style="color: grey;"><span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Problem
w tym, że ona nie budziła się przez kolejne dni, a chłopak powoli
tracił nadzieję, że kiedykolwiek to zrobi. Czas upływał, ona
ciągle była nieprzytomna, nieruchoma niczym porzucona lalka, on
wciąż przy niej trwał, choć jego nadzieja powoli gasła. Jedynie
jakiś marny jej płomyczek tlił się w nim. Płomyczek, który mógł
zgasnąć pod wpływem lekkiego podmuchu wiatru... Jednak los, który
przewidział taki scenariusz dla jego życia, miał nie mały
problem... Nadzieja umiera ostatnia...</span></span></span></div>
</div>
Annie M.http://www.blogger.com/profile/05684094991937796272noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8234854230037537523.post-22579148852369075052014-12-13T04:19:00.000-08:002014-12-13T12:49:09.686-08:00[M] Winter (Zima)<div style="text-align: left;">
Zapraszam Was na pierwszego One Shote'a na Coseeterne. Ze swojej strony zdradzę tylko tyle, że jest to Dramione.</div>
<div>
Enjoy!,<br />
Annie M.<br />
<br />
<br />
Stał przy oknie zastanawiając się nad sensem swojego życia. Wpatrywał się jak białe, zimne płatki wirują i opadają na parapet. Nie było dwóch takich samych płatków, tak jak nie ma dwóch takich samych ludzi. Na dworze zimna, biała kołdra opatulała ziemię. Odszedł od okna parę kroków. Z biurka wziął do ręki szklankę z bursztynowym trunkiem. Upił łyk, a potem wrócił do wpatrywania się w wirujące białe płatki śniegu. Nadal zastanawiał się nad sensem swojej egzystencji, który po jakimś czasie sam go znalazł. Weszła do pomieszczenia. Na brązowych włosach były płatki śniegu, jej policzki zarumienione od panującego na dworze zimna. Malinowe usta, brązowe pełne dobroci oczy. Jego ideał. Czuł, że już nie ma serca z kamienia. Spojrzała w jego stalowoszare tęczówki roztapiając lód w jego sercu, nienawiść zmieniając w miłość.</div>
Annie M.http://www.blogger.com/profile/05684094991937796272noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-8234854230037537523.post-79520116786501450262014-12-12T15:46:00.000-08:002014-12-13T12:53:38.024-08:00PoczątekPoczątki bywają trudne... Czasem nawet bardzo. Proszę Was przebrnijcie przez ten wpis, ponieważ jest on dość ważny. Pierw regulamin czyli coś z czym powinniście się zapoznać..<br />
<div>
</div>
<div>
<ol>
<li>ABSOLUTNIE ZABRANIAM KOPIOWANIA CZEGOKOOLWIEK Z TEGO BLOGA BEZ MOJEJ ZGODY. PONIEWAŻ WSZYSTKO CO JEST TU NAPISANE JEST MOJEGO AUTORSTWA.* </li>
<li>Masz pewne propozycje co zrobić, żeby opowiadania lepiej się czytało, jak uświetnić bloga? Pisz śmiało w komentarzu ja nie gryzę (:</li>
<li><strong><em>CZYTASZ = KOMENTUJESZ!</em></strong></li>
<li>I błagam Was ludzie. Jeśli nie zaglądam na Twojego bloga, a chcesz, żebym zaczęła adres do niego daj w komentarzu. Porządnym komentarzu, ok? Bo oszaleje jeśli pod każdym postem będą pojawiały się komentarze typu: "Super, wpadnij do mnie...", "Fantastycznie, weny. Wpadniesz?..." Jeśli chcesz, żebym weszła na Twojego bloga, skomentowała go, oceniła, zaobserwowała to napisz chociaż porządny komentarz. Rozumiem. Można nie mieć czasu, pisać z telefonu czy być zwyczajnie w świecie zmęczonym, ale na jeden ciekawy komentarz się chyba zdobędziecie prawda? Ok, ok... Możecie naprawdę nie móc napisać dobrego komentarza. Dobrze. Ale w takim wypadku proszę napisz chociaż marne: "Śpieszę się. Rozdział naprawdę bardzo interesujący. Ciekawi mnie ciąg dalszy. Lepiej skomentuje gdy znajdę troszkę czasu". Czy wiecie jak to poprawia humor? Taki komentarz oznacza ,że osoba, która go pisała szanuje moją pracę i czas jak wkładam w jej powstanie, mało tego poświęci mi trochę swojego pisząc ten komentarz. I jeśli już komentujesz i jednocześnie reklamujesz swojego bloga to: Pierw komentarz, następnie adres bloga i podpis. Tutaj zwracam się do Anonimów. Podpisujcie się proszę na sam koniec komentarza. Dziękuję.</li>
<li>Jeśli ten blog będzie miał już ileś rozdziałów, a Ty dopiero go odnajdziesz w czeluściach internetów proszę... Proszę nie komentuj od końca. I nie pisz pod każdym postem: "Fajnie. Miło się czytało. Pozdrawiam, X." NIE. Jeśli już komentujesz to pod ostatnim postem, który przeczytasz. Oczekuje wtedy w miarę rozległego komentarza (: To umili i Tobie dodawanie komentarzy i mi czytanie ich </li>
</ol>
Enjoy,<br />
Annie M.</div>
Annie M.http://www.blogger.com/profile/05684094991937796272noreply@blogger.com0