środa, 17 grudnia 2014

[M] Amnezja

Zapraszam Was na drugiego już One Shote'a ,którego dodaję tak szybko jak tylko mogę. Tym razem wyszedł dłuższy, tak jak chciałam. Czy jestem z niego zadowolona? O wiele bardziej niż z Winter, które muszę przyznać nie wyszło mi za bardzo. Z góry pragnę zaznaczyć, że w "Amnezji" to co Snape dał do wypicia na eliksirach to nie eliksir miłosny (Amortencja) tylko wywar, który ma na celu zidentyfikowanie osoby najbliższej sercu. Betowała: Alicja, za co bardzo serdecznie chciałabym jej podziękować. Błędów było co nie miara, a ona wszyściutko wyłapała ;)


Pisałam słuchając: So Cold

Leżała na plecach. Nie mogła się poruszyć. Nie miała pojęcia, jak trafiła do tego miejsca. Widziała sufit, kawałek ściany. Nie czuła upływającego czasu. Sekund, minut, godzin, które wyrywały się z jej zaciśniętych dłoni. Nie miała świadomości, że jest ich coraz mniej, że upływają...
Była w jakimś białym pomieszczeniu. Szpitalu? Możliwe.
Może ktoś do niej przyjdzie. Może zdejmie to zaklęcie, które blokowało jej ruchy pozwalając jedynie na wodzenie wzrokiem po suficie. Może wyjaśni. Co ona tu robi. Gdzie się znajduje. Może wypuści z tego miejsca? Czas upływał. Nikt nie przyszedł. Aż wreszcie zdała sobie sprawę, że to co ją trzymało w bezruchu... To nie było zaklęcie.
Usłyszała kroki. Nareszcie! Ktoś idzie! Krok... Krok... Krok... Zbliżał się do niej. Poczuła radość. Wypuść mnie. Wypuść. Ale najpierw tu podejdź... tak. Właśnie tak. Jeszcze kawałek. Proszę... W myślach błagała osobę zbliżającą się do jej łóżka, żeby podeszła jeszcze na krok. Tak, żeby mogła ją zobaczyć. Nad nią pochylał się młody mężczyzna. Kim jesteś? Zapytała w myślach uszczęśliwiona, że wreszcie kogoś widzi, że ktoś do niej przyszedł. Szkoda tylko, że mężczyzna nie mógł usłyszeć jej myśli... Wtedy na pewno by jej odpowiedział. Ale nie słyszał, więc zamiast odpowiedzieć, usiadł przy niej podsuwając sobie krzesło, wcześniej będące poza zasięgiem jej wzroku.
– Witaj, Granger – powiedział. Miał interesujący głos. Znajomy. – Zastanawiasz się pewnie, co tu robię, prawda? – Przyszedłem, bo dowiedziałem się ,że Potter...
Potter. Znajome nazwisko. W myślach powtarzała je, jakby smakując tego, jak brzmi. Skąd ona mogła je znać?
– ... i Weasley Cię nie odwiedzają. Dobrzy przyjaciele, prawda? Nie jesteś jednak sama. Pamiętaj o tym. Wiewiórka cię odwiedzała, gdy byłaś... w śpiączce. Gdy... spałaś, Granger.
Wiewiórka? Czy on mówi, że odwiedzało ją brązowo-rude stworzonko, chrupiące orzeszki? Super!
– Nie wiem czy wiesz, ale Diabeł też był tu parę razy. Przychodził czasem z Wiewiórką, czasami sam. Teraz jest mecz Quidditcha. Gryffindor kontra Slytherin, więc Ruda i Blaise nie mogli przyjść. Wiesz co? Chyba pierwszy raz w życiu mam nadzieję, że wygracie. Ślizgoni mają zbyt słaby skład. Jedyny dobry jest Blaise. Zrezygnowałem z gry, a Nott wybrał Diabła. Latanie nie jest już takie samo jak przed wojną. Przestało być pełne beztroski, ciszy i spokoju. Nadal latam, tyle, że przestałem grać w Quidditcha. Już muszę iść. Opowiem Ci trochę więcej jutro. Ruda i Blaise wpadną do Ciebie po meczu.
Wstał, odłożył krzesełko, na którym siedział, na miejsce, po czym rzucając jej ostatnie spojrzenie, opuścił pomieszczenie. Zgodnie z tym, co powiedział, przyszedł jakiś mężczyzna i kobieta o rudych włosach, ale czy to byli Diabeł i Wiewiórka?
– Hermiona... – kobieta dopadła do jej łóżka pierwsza – Jak się trzymasz? Podobno Draco był tutaj, gdy ja i Blaise byliśmy na meczu.
Draco? To tak ma na imię ten chłopak? Ginewra od razu zaczęła opowiadać dalej... Po chwili do kobiety dołączył się także mężczyzna.
– Hej, Szczoteczko – przywitał się z uśmiechem. – Mam nadzieję, że Smok nie był zbyt złośliwy...
– Blaise. – Kobieta posłała mu ostre spojrzenie
– Słucham Cię, Wiewióreczko?
– Uduszę. – Kobieta zmrużyła oczy. Nienawidziła, gdy ktoś nazywał ją Wiewióreczką. Wiewiórkę zdzierżyła, ale Wiewióreczkę... – Ile razy mam Ci przypominać, że jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie Wiewióreczką... – Mężczyzna przerwał monolog wściekłej ukochanej w jedyny znany mu sposób... Złożył na jej wargach delikatny pocałunek.
– Uduszę Cię później, Zabini – mruknęła, przypominając sobie o obecności nieruchomej przyjaciółki. – Widzisz, co ja z nim mam, Miona? Same problemy... Zdrowiej szybko, kochana. My niestety musimy już iść. Snape zadał esej na trzy stopy pergaminu o zastosowaniu Eliksiru Słodkich Snów... Merlinie, jak ja mam znaleźć tyle na temat...
– Hermiona, pozwolisz, że ją stąd zabiorę? Jak się rozgada nie będzie miło. – Blaise. Chyba tak nazywał się chłopak, który uśmiechnął się do niej, a następnie wyciągnął za rękę kobietę opowiadającą przyjaciółce o esejach, które będą musieli napisać, sprawdzianach, które musi zaliczyć...
Kiedy za chłopakiem i kobietą zamknęły się drzwi w pomieszczeniu zapadła cisza, ale nie taka nienaturalna i ciężka. Ta była nawet przyjemna... Było po prostu spokojnie. Tak, jakby każdy szept mógł wydawać się krzykiem. Taki stan trwał do następnego dnia, kiedy najpierw przyszła kobieta w wieku około czterdziestu lat, ubrana w fartuch. Machnęła nad nią różdżką, po czym zniknęła na resztę dnia, choć do uszu dziewczyny nadal dobiegały odgłosy jej krzątania się. Po pielęgniarce, którą kobieta zapewne była, przyszła Wiewiórka, tym razem samotnie. Opowiadała co zdarzyło się tego dnia w szkole, czym zajmowali się profesorowie. O czym szeptano na korytarzach, rozmawiano w Pokoju Wspólnym. Powiedziała jej także o wyniku wczorajszego meczu. Wygrał Gryffindor. Sto dwadzieścia do sześćdziesięciu.

– Wiesz co, Mionka? Mam nadzieję, że szybko się obudzisz. Wszyscy za Tobą tęsknimy i jest mi bardzo przykro, za mojego brata , który nawet Cię nie odwiedził. Chyba muszę już iść... Wolałabym z Tobą zostać, ale nie mogę. Wiesz, jak to jest... Przyjdę jutro.

Wyszła, a zaraz potem przyszli chłopcy. Oni także usiedli tuż przy niej. Tak, jak rudowłosa opowiadali jej o tym, co działo się w ciągu dnia.
– Wiesz co, Granger... Przykro mi, ale muszę to powiedzieć. Potter dostał szlaban z McGonagall. – pierwszy z młodych mężczyzn uśmiechnął się.
– A najlepsze jest za co – dodał drugi z nich. – Najpierw nazwał Snape’a nietoperzym łajnem tylko za to, że znowu się uczepił Twojej nieobecności, a później kiedy McGonagall zwróciła mu uwagę i odjęła punkty, mruknął coś o kotce Filch'a, a ona była pewna, że Potter mówi o jej animagicznej formie.
– Granger, wiesz, że Wiewiórka jest najlepsza na swoim roku? Nawet Snape powiedział coś, że musi iść do opiekunki Gryffindoru i zabronić Wam spotykania się, bo źle na nią wpływasz. Dostała Wybitny z eseju na temat Wywaru Tojadowego. Przybiegła do mnie cała szczęśliwa i chwaliła Snape'a, jakby co najmniej ocalił ją przed śmiercią.
Następne dni przebiegały podobnie. Była sama, nad ranem przychodziła pielęgniarka, a później Wiewiórka, Diabeł i Draco, którzy wychodzili dopiero późnym wieczorem zostawiając ją samą z własnymi przemyśleniami. Mijały dni, miesiące... A ona chciała po prostu wyrwać się z tego przeklętego bezruchu. Niezdolności do normalnego funkcjonowania. Chciała zacząć żyć nie jedynie egzystować, leżąc w łóżku i patrząc się w sufit. Wreszcie, kiedy przyjaciółka odwiedziła ją po raz kolejny, dziewczyna wytężyła całą siłę woli, żeby choćby drgnąć. Poruszyć palcem, powiedzieć coś. Cokolwiek, żeby tylko dać rudowłosej jakiś sygnał. Nic z tego. Jej ciało pozostało nieruchome pomimo wielu prób, choć jej oczy nadal spoglądały na pannę Weasley. Wiewióra..., Granger jęknęła w myślach z bezsilności. Spójrz mi w oczy. Patrzę na ciebie . Ja żyję. Ginny pożegnała się i wyszła, a jak co dzień jej miejsce przy łóżku brązowowłosej zajął blondyn, który tak jak jego poprzedniczka nie patrzył w oczy Gryfonki leżącej nieruchomo. Nie mógł więc zobaczyć w nich chęci do życia, determinacji i tej przeklętej bezsilności.
– Cześć, Hermiono – przywitał się, siadając obok niej. – Wiesz co? Może wyda Ci się to głupie, ale mam nadzieję, że szybko wrócisz i będziesz mogła się poruszać. I nie mówię tego ze względu na Ginny czy Blaise’a, ale ze względu na samego siebie... Widzisz...na eliksirach Snape dał nam do wypicia coś, po czym... sam nie wiem jak Ci to powiedzieć... po prostu, gdy tylko wypiłem zawartość fiolki, poczułem, że mam osobę, dla której zrobiłbym wszystko... Mógłbym przenosić góry dla tej jednej osoby. Tą osobą jest pewna piękna gryfonka, w moim wieku, o oczach koloru czekolady, które są pełne dobroci i ciepła. Bynajmniej kiedyś takie były.
Nadal takie są. Tylko ty nie chcesz podnieść wzroku... Spójrz na mnie, Malfoy!
– Ma takie same, brązowe loki na około głowy, choć teraz raczej układają się one w fale. Jest piękna, choć obecnie jedynie patrzy się w sufit, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu, nie zdając sobie sprawy z tego co mówię. O kim mówię. Ale może to i lepiej. W końcu jeśliby wiedziała, zapewne trzasnęłaby mnie w twarz za to, co właśnie zrobię. – Nachylił się nad nią składając na jej wargach delikatny pocałunek, pełen tęsknoty i rozpaczy, pragnienia bliskości. – Kocham Cię, Granger – powiedział jedynie, po czym wstał i skierował się do wyjścia.
Dlaczego wyszedłeś? Ja chyba też Cię kocham..., pomyślała gdy drzwi trzasnęły, a on opuścił pomieszczenie. Jeśli po wojnie jeszcze wiem co to znaczy.
Powiedział jej to. Co z tego, że była nieprzytomna? Zrobił z siebie idiotę. Jak mógł, aż tak się zbłaźnić? Co z niego za kretyn... Wybiegł po prostu opuścił Skrzydło Szpitalne, w którym leżała, wypadł na Hogwarckie błonia i zatrzymał się dopiero, gdy stał nad jeziorem. Opadł na trawę, zamknął oczy. Marzył tylko o jednym. Żeby ona nie słyszała jego wyznania. Żeby zapomniała... Cokolwiek, byleby nie prawiła mu wyrzutów i nigdy nie wracała do jego słów... Z kolei jakaś jego część chciała, żeby dziewczyna zapamiętała każde jego słowo, żeby się obudziła, znalazła go i porozmawiała z nim szczerze nie ważne czy kochałaby go czy nie. Przede wszystkim jednak pragnął ,żeby tylko się ocknęła, żeby żyła...

Problem w tym, że ona nie budziła się przez kolejne dni, a chłopak powoli tracił nadzieję, że kiedykolwiek to zrobi. Czas upływał, ona ciągle była nieprzytomna, nieruchoma niczym porzucona lalka, on wciąż przy niej trwał, choć jego nadzieja powoli gasła. Jedynie jakiś marny jej płomyczek tlił się w nim. Płomyczek, który mógł zgasnąć pod wpływem lekkiego podmuchu wiatru... Jednak los, który przewidział taki scenariusz dla jego życia, miał nie mały problem... Nadzieja umiera ostatnia...

2 komentarze:

  1. Piękne! Niesamowicie to napisałaś i chcę więcej! Podoba mi się, że jest to takie tajemnicze i nie wiadomo dlaczego Hermiona jest w śpiączce.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Crazy ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. "Amnezja" jest wielką zasługą Alicji, której komentarze były naprawdę niezbędne.
      Annie M.

      Usuń